środa, 4 maja 2011

no i po argentynie

dotarlismy do santiago w chile, w koncu jakas fajna pogoda po paru dniach chlodnych dni (zeby nie bylo - chlodne oznacza okolo 15 stopni:) co w porownaniu od opadow sniegu jakie nastaly w polsce podobno - calkiem cieplo :)
w kazdym razie, koniec argentyny oznaca rowniez koniec przepysznej argentynskiej wolowiny, co jest spoooora strata ;/ no ale w chile podobno calkiem przyzwoite owoce morza i ryby wiec nie ma co narzekac :)
ostatnie dzien w argentynie to bylo calkiem nowe doswiadczenie objazdu najwiekszego regionu produkujacego wino w calej argentynie - mendoza - ok 80% calej produkcji argentynskiej. Sama argentyna jest 4 czy 5 producentem win na swiecie wiec calkiem niezly wynik :)
w kazdym razie, calkiem fajne doswiadczenie i calkiem fajne zdjecia, ktore beda w nastepnym poscie :)
teraz dwa dni w santiago - od czasu para-autobiografii daniela passenta - jedno z miejsc na mojej liscie do zobaczenia :)
dodatkowo, jako ze dzisiaj spedzilem pare godzin w autobusie i wygrzebalem z dna plecaka ipoda - piosenka dnia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz